łacińska celebracja
kojarzy mi się z pokorą
języka przezwyciężającego śmierć
narodu który go stworzył
a polska msza
chodzi w parze
z krótkowzrocznym skrzeczeniem
nacjonalistycznego ego
rzeczywistość przekracza nasze zrozumienie
rzeczywistość przewyższa wszystko
co jesteśmy w stanie pojąć
ja nic nie robię
a przynajmniej nie mam żadnej świadomości tego co robię
i właśnie w takich chwilach
kiedy nie mam żadnego pojęcia
robię rzeczy najlepsze
kobieta jest jedynym co nam zostało z Raju
kielichem spełnienia
okruchem Drzewa Życia
i obietnicą nadziei
odblaskiem Mądrości Bożej
albo Bożej Głupoty
(nic nie daje takiej radości jak głupota)
każdy jej ruch jest tańcem
sławiącym tętent życia
kobieta jest ofiarą rzuconą na pożarcie
i królową przyszłych pokoleń
jej głos jest jak tchnienie przeznaczenia
jest tajemnicą poznania w blasku dnia
jej dłonie błogosławieństwem w środku nocy
wśród lodowatych skał i bezkresnych wód
plastiku tłoczonego z fabryk tonami
bezsensownych głuptaków turkuci małp
i innych niezmiennie obcych stworzeń
ona
jest zawsze jedyna
Piłsudski i Dmowski dobrali się trochę jak mąż i żona.
Piłsudski był jak rozrzutny mąż pasjonujący się militariami. Pełen ułańskiej fantazji, charyzmatyczny, trochę przemocowy ale wrażliwy na potrzeby dzieci żony z pierwszego małżeństwa.
Dmowski był jak skąpa żona, która dba o najlepszą edukację dzieci, trzyma kasę domu i każe mężowi robić na drugim etacie, żeby przynosił więcej pieniędzy dla rodziny i parafii.