Politykowanie muzyków – milczenie muz. Kukiz, Hołdys, Cugowski i Kazik.
Politykowanie muzyków – milczenie muz. Kukiz, Hołdys, Cugowski i Kazik.
Lider irlandzkiego zespołu U2, Paul David Hewson znany szerzej jako Bono, był młodym, natchnionym artystą z charakterystycznym głosem i zaangażowanymi tekstami. W latach osiemdziesiątych U2 udało się stworzyć niepowtarzalne brzmienie, w którym jednocześnie pobrzmiewały rock, pop, problemy społeczne i echa zimnej wojny. Nieśmiertelne przeboje takie jak New Years Day, Sunday Bloody Sunday, Pride, Where The Streets Have No Name, I Still Haven’t Found What I’m Looking For, One, Mysterious Ways czy Numb chociaż przez lata zarzynane są w nieskończoność przez stacje radiowe, do dziś nie straciły swojego uroku i magii.
U2 zasłużenie stał się jednym z najlepiej zarabiających zespołów na świecie. Obok Rolling Stonesów organizują największe i najbardziej wypasione trasy koncertowe na kuli ziemskiej. Jednak gdzieś pod koniec lat 90 coś załamało się w zespole. Duet kompozytorski Bono-Egde przestał wyczarowywać ponadczasowe szlagiery, a kolejne płyty zaczęły wypełniać się jednolitą papką, w której nie ma już nic wartego zapamiętania.
Tam gdzie zamilkły muzy, zaczęły krakać polityczne ambicje.
Osłabioną działalność artystyczną Bono postanowił zamienić na zwiększoną działalność na polu charytatywnym. Zaczął pozować na sumienie globalizacji. Nie dostrzegając tego zmienił się w jej żałosną maskotkę.
Robił sobie serdeczne zdjęcia z Georgem W. Bushem, także po jego katastrofalnej w skutkach inwazji na Irak i Afganistan. Wspierał kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera przed kolejnymi wyborami. Dziś ten kanclerz pracuje dla rosyjskiego giganta petrochemicznego – Rosnieftu, a w czasie gdy pełnił urząd konsekwentnie łamał europejską solidarność i promował „strategiczne partnerstwo” z putinowską Rosją.
W 2016 r. Bono skrytykował Polskę i Węgry za „hipernacjonalizm”. Nie przeszkadzało mu jednak jeść tym samym czasie lunchu z Barackiem Obamą, który zasłynął z rekordowej ilości bombardowań dronami państw takich jak Pakistan czy Jemen. Jak widać stan demokracji w Polsce jest większym zagrożeniem dla świata niż śmierć ogromnej ilości niewinnych cywilów w nalotach bombowych.
Ubiegający się o los biednych ludzi na świecie rockowy milioner stworzył też własną linię odzieżową EDUN, której celem było promowanie pracy mieszkańców Afryki. Jak się jednak okazało w 2010 r. roku firma produkowała większość swoich produktów w Chinach, co sprowadziło na Bono ostrą krytykę.
Filantrop-biznesmen Bono w 2003 r. przed charytatywnym koncertem z udziałem Luciano Pavarottiego zorientował się, że zapominał zabrać ze sobą kapelusza z Londynu. Kazał więc natychmiast posłać po samolot, żeby odzyskać nakrycie głowy. Samolot linii lotniczych British Airways leciał aż do Włoch, z kapeluszem bezpiecznie usytuowanym w kokpicie, aby dostarczyć gwiazdorowi jego kaprys na czas przed występem.
Bono przekroczył linię pomiędzy zaangażowaną muzyką a byciem propagandową tubą dla możnych tego świata. Jego jednostronne uwikłanie po stronie politycznej poprawności i ideologii promowanych przez jeszcze bogatszych od niego miliarderów skutecznie uciszyło muzy, które niegdyś obdarzyły go wielkim talentem.
Niestety Bono nie był wyjątkiem. Jego „syndrom” – zjawisko wyczerpywania się artystycznych możliwości rockmenów i rzucania się w wir politycznego aktywizmu występuje również w najjaśniejszej Rzeczpospolitej.
Paweł Kukiz był muzycznym buntownikiem, nonkonformistą, punkowcem, jajcarzem. Zaczynał od podziemnych projektów takich jak CDN i Hak. Uznanie zdobył jako wokalista grypy Aya RL grającej wysublimowanego, inteligentnego rocka. Ich najbardziej znana „Skóra” jest do dziś grana na we wszystkich stacjach radiowych. Kolejnym udanym projektem był zespół Emigranci niesiony sukcesem piosenki „Na falochronie”.
Jednak jego największym dokonaniem okazały się „Piersi”. Jajcarskie teksty, poruszające kwestie społeczne, brzmienie od brutalnego punkowego wygaru do muzyki elektronicznej, przewijające się gdzieniegdzie góralskie motywy, zyskały zespołowi Kukizowa ogromną popularność. Piosenki takie jak „Chodź tu miła” czy cover „Paranoid/War Pigs” zespołu Black Sabbath pokazały, co potrafił osiągnąć zespół w swoich najlepszych latach.
Niestety wraz z upływem czasu Kukiz zaczął tracić swoją świeżość.
Pierwszy przejaw tego, że coś jest nie tak pojawił się w 1995 r. kiedy Kukiz wystąpił w reklamie znanego napoju gazowanego. Recytował tam żenujące teksty w stylu: „Za każde 8 nakrętek lub 16 kapsli od napojów Pepsi dostaniesz jedną z 4 szklanek Pepsi. Zbierz cały komplet!”.
Przykro było patrzeć jak błyskotliwy buntownik zmienia się w akwizytora naganiającego ludzi do kupowania produktów wielomiliardowej światowej korporacji. Jak sam stwierdził, promował tę markę „dla pieniędzy”. Kazik Staszewski odniósł się do tego wydarzenia w piosence „Pozory często mylą” śpiewając:
„Spragniony, do picia nieledwie się zbliżam,
wiedziony reklamą z udziałem Kukiza”
I w refrenie:
„Czy ty wiesz, że pozory często mylą?
Ludzie przed byle gównem czoła chylą.”
Pomimo takich wpadek Paweł Kukiz potrafił nadal nagrywać świetne piosenki. W 1997 r. Piersi wydały „Raj na Ziemi”, która oprócz przebojów takich jak „Całuj mnie” czy „O, Hela!!!” zawiera całą plejadę świetnie nagranych kawałków.
Z kolejnymi płytami nie było już tak dobrze. Powoli znikała radość grania, punkowy wygar i zadziorna pomysłowość. Różne projekty muzyczne, w które się angażował m. in. z Janem Borysewiczem i Maćkiem Maleńczukiem nie miały już tego „czegoś”. Jednak ogromna rozpoznawalność, podobnie jak w przypadku Bono, w obliczu chylącej się kariery, otworzyła możliwości do działania w polityce.
Paweł Kukiz miał kiedyś powiedzieć: „Jak zostanę politykiem to naplujcie mi w ryj i mówcie do mnie szmato”. Dla zatarcia niesmaku postanowił jednak zostać politykiem „antysystemowym”. Zapowiadał „Koniec Układu Korupcji i Złodziejstwa” (w skrócie KUKiZ) zdobywając aż 20% głosów w wyborach prezydenckich i wprowadzając swoje ugrupowanie do Sejmu.
Na sztandary wziął ideę Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (JOW) i bezpośredniej demokracji. Przyznam szczerze, że to właśnie Paweł Kukiz zmienił moje zdanie na temat JOW-ów. Zawsze byłem zwolennikiem Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, ale Kukiz tak skutecznie skompromitował tą ideę, że dzięki niemu po raz pierwszy w życiu stałem się przeciwnikiem JOW-ów w Polsce.
Jako poseł nowej partii Kukiz-15 miotał się od ściany do ściany. Kiedyś brał udział w akcji na rzecz ruchu pro-life „Uratuj świętego!”, ale już w 2019 r. odcinał się od liderki ruchu pro-life Kaji Godek:
„Nie będę na jednej liście z Kają Godek i Korwin-Mikkem. Ci ludzie powinni być otoczeni kordonem sanitarnym i izolowani z życia społecznego.”
Z resztą wyliczanie rzeczy, w których nieustannie zmieniał zdanie jest rzeczą o której można napisać osobną książkę.
Po wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2019, kiedy jego ugrupowanie zdobyło zaledwie 3,7% Paweł Kukiz podjął najbardziej samobójczą decyzję polityczną w swoim życiu. Ten niegdyś antysystemowy polityk wstąpił na listy wyborcze jednej z najbardziej „systemowych” partii: PSL. Samozaoranie, którego w ten sposób dokonał przekreśliło jakiekolwiek szanse, że ktoś będzie traktował jego słowa poważnie.
Rock zawsze był muzyką buntu, ale co jeśli rockmeni przestają się buntować?
Krzysztof Cugowski, charyzmatyczny lider Budki Suflera w pewnym momencie przestał nagrywać dobre płyty. Wydaje się, że z tak kapitalnym i tak niepowtarzalnym głosem nie da się nagrać słabej płyty. Ale niestety stało się, muzy opuściły Krzysztofa Cugowskiego u progu nowego tysiąclecia – postanowił więc iść do polityki i kandydować do senatu z ramienia Prawa i Sprawiedliwości w 2005 r. Popularny muzyk stał się zupełnie nie mającym na siebie pomysłu, nie wyróżniającym się senatorem. Jak rymował wówczas Mieszko Sibilski z Grupy Operacyjnej:
„Gdybym był jak koleś z Budki Suflera,
Na stare lata bym się w senacie poniewierał”
Po dwóch latach pobytu w „izbie refleksji” i przerwanej kadencji Cugowski mówił zniesmaczony:
„Dziś wiem, że jak polityk mówi „Polska”, „Ojczyzna”, to mogę go najwyżej kopnąć w dupę. Bo większość polityków dobrem kraju i żyjących w nim ludzi nie interesuje się w ogóle albo tylko trochę. I to nie jest absolutnie kamyczek do ogródka PiS-u, bo to dotyczy każdego ugrupowania – mówił wtedy „Kurierowi”. – W tym sensie także istnienie Senatu jest absurdem i zgadzam się, że powinien być rozwiązany. On jest wyłącznie przedłużeniem Sejmu, pracuje tam dodatkowych 100 osób, kierujących się logiką partyjną.”
Nie przeszkodziło to Krzysztofowi Cugowskiemu kandydować do senatu ponownie w 2015 r. Pokazując, że jego słowa o rozwiązaniu senatu są warte tyle samo co słowa polityków których krytykował. Tym razem z poparciem PSL-u i nie uzyskał mandatu.
Najniżej z nadwiślańskiego muzycznego Olimpu spadł Zbigniew Hołdys. W czasach największej popularności był autorem niezapomnianych kompozycji z dwóch najlepszych płyt Perfectu. A także jednych z najbardziej zapadających w pamięć tekstów jak „Chcemy być sobą” czy „Ale wkoło jest wesoło”. Jego kompozycje już na zawsze będą wymieniane jako jedne z największych przebojów w historii polskiego rocka.
Niestety w 1983 r. Hołdys odszedł z Perfectu i do dziś nie był w stanie dogadać się z dawnymi kolegami z zespołu aby wydać razem jakąś płytę. Po latach nie udał się żaden z jego powrotów muzycznych. Skrajnym przykładem było zarzynanie własnego przeboju „Nie płacz Ewka” poprzez wykonywanie go w hiphopowej aranżacji zespołu Hołdys Kosmos w Warszawskiej Stodole w 2010 r.
Wielki sukces jaki osiągnął w latach 80. napełniał go dumą, która z biegiem lat przerodziła się w niesmaczną megalomanię. Hołdys zaczął wypowiadać się jak jakiś guru. Z charakterystycznym nadęciem zaczął się wymądrzać na tematy, o których nie miał zielonego pojęcia. Nawet swój program emitowany w latach 2002-2003 na antenie MTV Classic nazwał „Hołdys Guru Limited”.
W międzyczasie zainicjował Akademię Sztuk Przepięknych przy Przystanku Woodstock, gdzie przychodzili tacy Zbowidowcy III RP jak Leszek Balcerowicz, Tomasz Lis i Bronisław Komorowski.
Na początku 2012 r. Hołdys jednoznacznie poparł zapisy korzystnej dla muzycznych korporacji umowy ACTA, przeciwko której masowo protestowała polska młodzież. W tym czasie został rewelacyjnie sparodiowany w Radiu Roxy. Piotr Kędzierski zapowiedział go jako „Człowieka, który pisał wiersze Wisławie Szymborskiej. Człowieka, który obalił komunizm” a wchodzący do studia Tymon Tymański przebrany za Hołdysa zaśpiewał piosenkę „Co się stało ze Zbyszkiem H” na Melodię „Co się stało z Magdą K” wspominając odejście ze sceny Hołdysa:
„polski Clapton nie miał sił
złotousty Joda przestał grać”
Przez lata Hołdys zaprezentował całą plejadę wypowiedzi tak głupich, że aż boleśnie je cytować. Np. we wrześniu 2016 r. na fali medialnej padaczki o zagrożeniu demokracji nawoływał młodych do radykalnych zadym przeciw rządowi: „Prawda jest taka, że PiS ma w dupie pokojowe demonstracje póki nie ma zamieszek. JK boi się demolki, zajść, wejścia policji, tylko tego”. By w tym samym dniu chwalić się, że osobiście spędził tydzień w Spa w Kazimierzu i że jest to fantastyczne miejsce…
W ostatnim czasie zabłysnął spostrzeżeniem: „Do elektrowni jądrowej Antek dostarczy jądra” komentując w ten sposób, na właściwym sobie poziomie, oświadczenie Antoniego Macierewicza, zapowiadającą budowę polskiej elektrowni atomowej w Bełchatowie. Cóż dodać? Jeśli ktoś chce naprawdę stracić szacunek do Hołdysa niech odwiedzi jego Twittera i zobaczy jak pod wielkim symbolem „LOVE” ten niegdyś wybitny muzyk nienawistnie politykuje noc i dzień.
Osobiście bolesna jest dla mnie obserwowana od kilkunastu lat przemiana Kazika. Dostrzegalna zresztą przez samego zainteresowanego. Kazik w jednym z wywiadów promujących płytę „Zaraza” powiedział, że od kilkunastu lat czuł się wypalony artystycznie, i że nagrywanie płyty ze słynnym singlem „Twój ból jest lepszy niż mój” sprawiło, że po latach nareszcie nabrał wiatru w żagle. W innym wywiadzie przyznał, że większość piosenek jakie komponował w ostatnich latach to były zapchajdziury („Fakt24.pl” 18 czerwca 2020).
Problem jednak jest taki, że o ile Kazik mówił prawdę o swoim wypaleniu, o tyle najnowsza płyta „Zaraza” zdaje się to wypalenie potwierdzać i nie równa się ani tekstami, ani muzyką, ani ciekawymi pomysłami z „klasycznymi” krążkami Kultu czy KnŻ. Niestety krążek ten ponownie aż roi się od zapchajdziur.
Kazik brzmiał niegdyś jak autentyczny, swojski trybun ludowy a teraz, jakby świadomie pozwolił zredukować się do roli bezwolnego konsumenta, który siedzi tylko i ogląda seriale („Nie mam na nic czasu bo oglądam seriale”). Kazik stracił zmysł społeczny. Nagle zaczęli przeszkadzać mu ludzie, których po raz pierwszy od lat stać było (dzięki programowi 500+) na wyjazd nad morze z rodziną na wakacje. W utworze „Demokracja” nazywa ich pasożytami: „parazyty na wakacjach” i przedstawia jako „pijane stado bełkoczące o tym, o czym nie wie, myjące się jeden raz w roku”. Naprawdę strasznie to brzmi zarówno w warstwie melodycznej jak i znaczeniowej.
Minimalistyczny „Twój ból jest lepszy niż mój”, nie brzmi nawet w połowie tak dobrze jak dawni „Inżynierowie z Petrobudowy”. Teledysk jest też jedną z najsłabszych rzeczy jakie Kazik nagrał, a potrafił przecież nagrywać genialne klipy. Natomiast samej treści tego kawałka i związanego z nią shitstormowi wolałbym poświęcić osobny artykuł przy innej okazji.
Optymizm Kazika zadowolonego ze swojego nowego dzieła nie zmienia faktu, że „Zaraza” jest naprawdę słabą płytą i w mojej opinii byłaby zupełnie zignorowana gdyby wydał to jakiś debiutujący polski artysta a nie Kazik.
Coś poszło nie tak.
Człowiek, który śpiewał słynne: „Wałęsa dawaj moje sto milionów” nagle obwieszcza w licznych wywiadach. że „powinniśmy być dumni z Lecha Wałęsy”. Nie wiem czy wynika to z tego, co Kazik ujawnił w 2014 r. w książce „Tata mimo woli”. Jego ojciec Stanisław, słynny „Tata Kazika” miał być w latach 1953-1954 Tajnym Współpracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa zarejestrowanym pod pseudonimem „Nowy”. Być może to właśnie wzbudziło jakąś sympatię do byłego Prezydenta. Ale nie rozumiem jak można od piosenki „100 milionów” i „Lewego czerwcowego” obrócić się o 180 stopni i zacząć powtarzać uładzoną legendę o Lechu, w którą nie wierzył już chyba nawet Andrzej Wajda, który nakręcił o Wałęsie film.
Człowiek który mówił że „najbardziej lubię sobie wizualizować sobie ostateczny krach systemu korporacji” na płycie pod tym samym tytułem nagle przeszedł na pozycje koncesjonowanego buntownika lansowanego przez największe korporacje medialne i dopieszczanego przez salonowych dziennikarzy. Po latach studiowania socjologii i bacznego obserwowania sceny politycznej doszedł w końcu do wniosku, że wybór na najważniejszy urząd w państwie należy rozstrzygnąć przez rzucanie kostką przed wyborami. Tu już jest naprawdę słabo.
I jeszcze ta nieszczęsna Teneryfa. Ja wiem, nie powinno się czepiać kto jak wydaje swoje prywatne pieniądze. Ale to nie o to chodzi. Piasek może mieć dom na Teneryfie, Kayah może mieć dom na Teneryfie, nawet Grzegorz Skawiński mieć dom na Teneryfie – ale nie Kazik. Wiem też, że są o wiele droższe posesje (np. Hanna Suchocka zbudowała sobie pałac w Sieniawie na miarę Władimira Putina) i że nie ma się co czepiać, ale to katastrofalnie rozwala wizerunek „antysystemowca”, który niegdyś miał Kazik. Nie wyobrażam sobie Kazika śpiewającego „Coście sk****syny uczynili z tą krainą” z wygodnego leżaka na słonecznej Teneryfie.
Nie chodzi o to żeby był jakimś nadzwyczajnym bohaterem, od wizerunku którego dystansuje się w ostatniej piosence z płyty „Zaraza”. Tylko, żeby w głupkowaty sposób nie roztrwaniał całego swojego zbudowanego w najlepszych latach wizerunku. Kazik spacerujący po Gdańskim bazarze w towarzystwie głupio uśmiechającego się milicjanta w teledysku „Jeszcze Polska” na początku lat dziewięćdziesiątych czuł społeczeństwo w którym żył. Teraz gardzi „parazytami na wakacjach”, gloryfikuje Lecha Wałęsę, którego wyśmiewał i „ładuje akumulatory” na Teneryfie.
Pomimo kilkunastoletniego dołka w twórczości liczę, że kiedyś się jednak odbije. Dzięki rzeczom, które nagrał w latach 1985-2001 Kazik jest wciąż jednym z najważniejszych żyjących polskich artystów. Każdy jego nowy krążek jest nadzieją, że znowu nagra coś kozackiego. Nie żadne tam Kwartety ProForma, tylko że sam spróbuje dorównać nagraniom ze swoich najlepszych lat.
W przeciwieństwie do starych bluesmanów, którzy świetnie znieśli upływ czasu – Bono, Hołdys, Kazik, Cugowski i Kukiz wyglądają jakby uszło z nich całe powietrze. Być może politykowanie jest dla nich formą ucieczki do przodu. Skoro muzyka przestała im wychodzić, to wykorzystując swoją wysoką rozpoznawalność, wolą rzucić się w wir politycznej walki o coś tam. Jednak żaden rodzaj aktywistycznej bieżączki nie zastąpi tego, co robili najlepiej: muzyki, która przekracza czas.