15.
ktoś zmagał się z nim aż do wschodu jutrzenki
Genesis 32,25
ucieczki z szeolu
umbra
głos wołającego w chłodni
bezszelestny nokturn Styksu
dryfowanie pod powierzchnią wód
soma
wschód słońca bez słońca
tchnienie
mrugnięcie światła
odrastanie
rozpiętość skrzydeł
za każdym razem
nowy plan ucieczki
strząśnięcie
zryw
galop
śmiech Mojry
kraksa z rzeczywistością
korpulentna fatyga
nierówna szamotanina Jakuba
z tym drugim
znowu pustka
łuska ciała wchłonięta
przez milczącą rzekę
mój gust jest moją winą
nie wszystko przechodzi na drugą stronę
Sitra Achra
singiel to fałszywie radosne słowo
samotność oddaje o wiele lepiej
roztrzaskane skorupy
ucieczki z szeolu
płonne nadzieje na to
że za którymś razem
uda się wyrwać z grzęzawiska
a potem powrót
do zapadającej się ziemi
grudki zwęglone w popiół
gdy się po nich stąpa
tak proste rzeczy
przychodzą tak trudno
przewlekłe oczekiwanie
rujnuje duszę